------------------------------------------------------------------------------
- Na co się tak gapisz? - warknęła lwica.
- Patrzę czy nie uciekasz! - odrzekła z chytrym uśmieszkiem Shenzi.
- Jesteście tak samo głupie, jak ten wasz Skaza... - mruknęła zniesmaczona Sarafina. Był środek nocy, ta siedziała na skałkach, nieopodal Lwiej Skały, wraz z trójką hien: Shenzi, Banzai'em oraz Ed'em. Od godziny toczyła się pomiędzy nimi nie zbyt przyzwoita rozmowa. Sarafina za wszelką cenę próbowała się wymknąć czujnym strażnikom, ale kiedy tylko próbowała to zrobić, głupi Ed podnosił psychopatyczny skowyt, na znak o ucieczce swojego więźnia.
- Lepiej tak nie mów - odezwał się Banzai. - nie mów, nie szeptaj, nie myśl! No... chyba że wolisz sprawić królowi dość sporo rozrywki i satysfakcji to spróbuj, licz się jednak z tym, że zkaże cię na pewną śmierć lub wygnanie. Oby jednak śmierć.
Błękitnooka zamruczała z wściekłość. Nagle odezwał się kolejny pomruk, który wydał brzuch Banzai'a.
- Zamknij się! - wrzasnęła Shenzi.
- Jestem głodny! - zapiszczał.
- To idź z Ed'em i nie racz mi się pokazywać, dopóki nie załatwisz swoich wszystkich "najważniejszych" potrzeb.
Samiec hieny przewrócił oczami, pociągnął za łapę brata i ruszył ku wyschniętej sawannie. Shenzi natomiast usiadła obok Sarafiny i czujnym okiem ją podpatywała.
- Shenzi, okaż mi wyrozumiałość i pozwól mi iść do córki! - poprosiła błagającym tonem lwica. Hiena kiwnęła łbem, nie zgadzając się. - Ale... - zaczęła coś, lecz ona natychmiast jej przerwała:
- Co to niby jest? Koncert życzeń?! Nie ma mowy! Gdybyś była rozsądna, grzecznie dałabyś Skazie jedzenie i poszła do swojej córki. A tak my wszyscy za to płacimy! Myślisz, że chcę mi się tu siedzieć? Najchętniej poszłabym spać.
- Ale pomyśl Shenzi, mam małe lwiątko, jeśli go nie nakarmię, to umrze. Ty z resztą masz sama córkę, Asante* i co? Chciałabyś, aby ktoś też tak ciebie potraktował, jak mnie?
Shenzi zastanowiła się. W sumie, gdyby Sarafina wróciła przed wzjeściem słońca, nikt by nie miał kłopotów. Mruknęła od niechcenia:
- No dobrze...
Sarafina zerwała się, zeszła ze skałek i pomknęła do jaskini. Miała nadzieję, że Nali i Mheetu nic się nie stało.
*
Zira przebywała w Ognistych Górach. Kręciła się w jednym miejscu, jak oszalała i najwyraźniej na kogoś czekała. Pod nosem mruczała starą pieśń, którą kiedyś śpiewała jej matka:
Kovu, giza na hasira kutuongoza kupitia kivuli cha kukata tamaa ... Hatujui huruma, nzuri au upendo. Sisi - waliofukuzwa Moto Ardhi juu ya mizoga kwenda kufika yake. Kila mtu anajua kwamba sisi ni ubinafsi. Pamoja na hayo yote, sisi chuki giza sisi ni mdogo, sisi kama hayo tu wakati mwingine ni usaliti wa muda. Ni ajabu, lakini Mimi najua, chuki anatembea mbali ndani ya umbali - hatuna ushawishi juu yake, sisi sote - nosy, baridi mwanaharamu** ...
Nagle, z dymu który unosił się od pożaru, buchającego ze zwalonego pniaka, wyszła bordowa lwica o błękitnych oczach i nosach złoziemca, tylko o różowej barwie.
- Wzywałaś mnie Ziro pieśnią, czy się nie mylę? - zapytała.
- Wreszcie przyszłaś, Gizo***. - mruknęła królowa Lwiej Ziemi. Ów lwica, zwana Gizą - była jej siostrą, która zapodziała się gdzieś na parę lat. Teraz się spotkały, ze względu na to co działo się w przeszłości.
- Jak cię znam, Zira - uśmiechnęła się jasnooka chytrze. - przyszłaś porozmawiać o Baridi****.
- Bingo! - wyszczerzyła kły.
Giza prychnęła z nutką ironii w głosie:
- Wiesz, że królowa Lodowych Gór jest niezależna, a to że poszukujesz dziedzica tronu na miejsce Skazy u niej, pokazuje tu tylko twą naiwność. Zirze ze złości, zatrzęsły się szczęki. Jej siostra kontynuowała: - Znasz przecież cenę za lwiątko. Jesteś w ciąży i ona to wykorzysta. Ty zabierzesz od niej lwiątko, a potem ona odpłaci ci się tym samym.
- Jak śmiesz?! - głos Ziry przeszedł w pisk. - Skąd ty w ogóle możesz wiedzieć cokolwiek o Baridi?!
Giza posmutniała. Przed jej ślepiami ukazał się czarno-biały obraz. Przedstawiał ją on, w Lodowych Górach, pod jej łapą leżało ciało lewka. Całe było umoczone we krwi. Na przeciw niej stała biała lwica, mająca całe łapy z jakieś mazi.
- Kiedyś spotkałam się z Baridi. - powiedziała. - "Kupiłam" od niej lwiątko, z resztą znasz moją przybraną córkę Hasirę. Wiesz, czym zapłaciłam?! Baridi odebrała mojego synka! Zabrała mojego Afuę*****! Rozumiesz?
Królowa głosńo przełknęła ślinę. Popatrzyła przerażona na rozzłoszczoną siostrę. Teraz zaczęła się wahać - chciała zaprzedać swoje własne lwiątka, które miała już wkrótce urodzić, za jedno młode! Nie, nie może popełnić takie błędu jak Giza - musi być od niej lepsza, jest w końcu królową.
- Skoro tak - zawołała bez uczuć. - to sobie po rozpaczaj nad swoim synkiem. I wielkie dzięki, za radę. - siostra brązowej ruszyła w kierunku Lwiej Ziemi. Jak ona bardzo nie lubi swojej siostry!
* *
Sarafina weszła do jaskini. To, co tam zobaczyła przeraziło ją. Wszędzie było mnóstwo krwi, leżał po środku wielkiej kałuży zakrwawiony Mheetu. Przed łapam miała swoją córkę. Najprawdopodobniej zemdlała.
- Hej, Nala obudź się! - szepnęła drążcym ze strachu głosem. Lwiczka podniosła się i rozejrzała - naraz jednak wczepiła się pazurami w łapę matki.
- To nie może być prawda! - łkała Nala. - Straciłam Simbę! A teraz Mheetu! Za co?
Do jaskini wszedł Skaza z szyderczym uśmieszkiem na pysku.
- To tak ucieka się hieną, co? - zapytał kpiąco. Sarafina dostała gwałtownego ataku szlochu, po czym odrzekła:
- Chcesz rozmawiać o tym, czy o tym, że zabiłeś moje dziecko!
- Możesz wziąść sobie ciało, a ciebie i twoją rodzinę, mam głęboko gdzieś!
Po czym wyszedł z jaskini, a jego nie wymyte jeszcze łapy ociekały krwią. Nala przytuliła się do Sarafiny i obie pogrążyły się w płaczu.
--------------------------------------------------------------------
* ze suahili: dziękuję
** ze suahili: Skaza, mrok oraz gniew prowadzą nas, przez rozpaczy cień... My nie znamy litości, dobra ani miłości. My - wyrzutki Ognistych Ziem po trupach przejdziemy by dojść swego. Każdy wie, że my to egoiści. Z tych wszystkich rzeczy, my nienawidzimy gdy mrok ogrania nas, lubimy go tylko wtedy, gdy dla innych to zdrady czas. To dziwne, lecz wiem, nienawiść kroczy w dal - nie mamy wpływu nań, każdy z nas - wścibski, zimny drań...
*** ze suahili: mrok
**** ze suahili: zimno
***** ze suahili: interwencja
PS Post tym razem nie ma wymagań o ilości komentarzy :)