"Mojego brata, kochali wszyscy... jako króla! Co miał ON czego nie mam JA?!" - myślał wściekły. Zawsze Mufasa był pierwszy. A on ostatni. Z myśli które go wprost irytował, wyrwał go cichy płacz. To nie był zwykły płacz - to był płacz małego lwiątka.
- Co znowu? - mruknął sam do siebie. Zszedł z Lwiej Skały i udał się w stronę obecnego domu lwic. Kiedy tylko się tam pojawił, Sarafina zasłoniła córkę Nalę, do której się zbliżał. Wyszczerzyła do niego kły i nerwowo rzucała ogonem.
- Czego od niej chcesz?! - warknęła. Król uśmiechnął się fałszywie i wysunął pazury.
- Lwiątko... - szepnął wściekły. - Małe lwiątko... słyszałem płacz!
Sarafina spojrzała z goryczą na lwa i z obrzydzeniem. Zaraz jednak, odwróciła gwałtownie łeb i warknęła:
- Może i jest tu małe lwiątko, a może nie... ode mnie NIC nie wydusisz!
Król zacisnął zębiska. Uderzył Sarafinę w policzek, a ta upadła na ziemię, z jękiem skuliła się z bólu. Tymczasem Skaza skoczył, chwycił łapą Nalę, a drugą przystawił do szyi, wysuwając najdłuższy pazur. Lwica wstała i przerażona spojrzała na tą scenę.
- Decyduj! - wrzasnął. - Powiedz prawdę, albo pożegnaj się z córeczką! - jasnooka milczała. Patrzyła w ziemię. Nie wiedziała, to był dla niej trudny wybór... chciała chronić wszystkie lwiątka.
- Rozumiem, że to drugie... - mruknął i już miał wbić pazur w drobną szyję lwiczki (choć tak na prawdę wcale by jej nie zabił) ale Sarafina krzyknęła:
- Czekaj! Nie! - lew powstrzymał się. - Trudno... powiem ci prawdę... owszem jest lwiątko... moje, chłopiec... ma na imię Mheetu.
- Mądra odpowiedź! - powiedział Skaza, po czym rozluźnił uścisk. Nala natychmiast ukryła się za łapami matki. - A teraz mów: gdzie on jest? - dodał po chwili. Sarafina skinęła znacząco łbem i udała się w stronę jednej z jaskiń, które kiedyś, bardzo dawno temu, wyżłobiła w ścianie woda. Tam, oświetlone przez promyk słońca, leżało małe biało-kremowe lwiątko.
Król, zaczął krążyć wokół przestraszonego malucha. Lwiątko znów się rozpłakało.
- Chłopiec, chłopiec, chłopiec... - mruczał niezadowolony. Zwrócił się do lwicy: - Zabierz kilka lwic i swoją córkę, na polowanie. A ja zajmę się nim.
Sarafina "pufnęła" wściekła i zmarszczyła brwi.
- Nie zrobisz mu krzywdy?
- JAZDA! - ryknął. Obie lwice zniknęły mu z oczu. Skaza spojrzał teraz na skulonego i przestraszonego Mheetu. Podniósł łapę i ujawnił swoje długie pazury, które zaczął sobie oglądać.
- Dobranoc słodki książę...
*
Lwice
wróciły z polowania dopiero nocą. Większość z nich, odłożyła łupy przed
jaskinią Skazy i poszła spać. Ale Sarafina nie miała zamiaru. Nie
teraz. Przecież tak nie może być! Nie może kosztem innych krzywdzić
poddanych, nie takie prawa ustanowił Mohatu!
- Skazo. - zawołała z progu jaskini.
- Czego? - rzucił oschle. Niebieskooka westchnęła; już czuła, że to nie będzie miła rozmowa przy "bostońskiej herbatce".
-
Nie możesz tak rządzić. - wydusiła z siebie. - Chodzi mi nie tylko o
to, żeby nie było to hien, tutaj ważni są też twoi poddani! Czy przez
ten czas, od którego jesteś królem, pomyślałeś o tym?
-
To przez Mufasę - krzyknął. - Mufasa was strasznie rozpieszczał,
żyliście w luksusach. Ale nie uważasz, że powinien nadejść i tego
koniec? Wszystko ma swój kres, ale oczywiście w tego... Czy ty mnie w
ogóle słuchasz?! - ryknął nagle Skaza. Dostrzegł, że Sarafina od pewnego
czasu patrzy tylko na jego pazury. Poczuł, że jej oddech przyspiesza.
- Dla... dlaczego masz krew na łapach? - zapytała, aż nagle zawołała. - O nie... Mheetu!
Już miała zacząć biec do jaskini, ale Skaza był szybszy i przycisnął jej ogon do ziemi.
- Ani mi się wasz! - syknął.
- Zostaw mnie! - próbowała mu się wyrwać, ale on był silniejszy i całą przygniótł ją do ziemi.
-
Puszcze cię, jak zobaczę, że zmądrzałaś! - warknął i zawołał hieny.
Nakazał im pilnować Sarafiny, tak by nie opuszczała klifu. Miała tam
zostać na całą noc.
* *
Nala
szła w kierunku jaskini swojego braciszka. Niepokoiła ją cisza, jej
Mheetu powinien płakać. Kiedy tylko wskoczyła, ujrzała w progu wielką
kałużę krwi. Omdlała.
----------------------------------------------------------------------------------------
Następna notka za trzy komki!
Wspaniały rozdział. Nawet nie wiem co powiedzieć, bo "szkoda, że Mheetu nie żyje" jest takie oklepane.
OdpowiedzUsuńPiękna notka, zapraszam do mnie.
Jestem pierwszy raz na tym blogu i miło się zaskoczyłam. Bardzo ładnie napisana notka i długa. Jestem ciekawa czy mały Mheetu przeżyje. Zapraszam na mój blog o Lwicy Jammy :)
OdpowiedzUsuń